Przeczytaj proszę notkę pod rozdziałem ;)
____________________________________________________________________
***
Ten akcent... Ten zwrot ,,księżniczko''... Czyżby Federico szedł za nią przez ten cały czas? Ale coś tu nie pasowało, głos był inny, bardziej dojrzały. Zaczęła drżeć. Powoli, odwróciła się na pięcie. Ten ktoś kogo ujrzała, był bezsprzecznie Włochem. Nie był to szatyn, z którym udała się na kawę, lecz ktoś do niego dosyć podobny. Federico2? Brunet chyba zauważył jej zdenerwowanie, bo przerwał milczenie.
- Ludmiła, nie jestem pedofilem, spokojnie - zaśmiał się.
- A skąd wiesz, że ja nim nie jestem? - wycedziła, przez zęby.
- Nie miałbym nic przeciwko.
- Och! - prychnęła - Jesteś bezczelny, naprawdę.
- Może i tak. Ale za to mam samochód i wiem gdzie mieszkasz. Chodź, Violetta mnie po ciebie wysłała. - pokazał zachęcający ruch ręką, a ona nawet nie drgnęła. Poradzi sobie sama. - Nie idziesz? Okej. Jak sobie życzysz, skarbie.
Patrzyła jak znikał w ciemnej przestrzeni.
- Zaczekaj! - krzyknęła, kiedy straciła go z pola widzenia.
- Tak? - wyjrzał zza rogu.
- Nie poszedłeś, - spiorunowała go wzrokiem - i nie pójdziesz, bo ci zapłacili, tak?
- Coś w ten deseń - przyznał.
Po długich namowach wreszcie zgodziła się wejść do jego samochodu. Zaufała mu tylko dlatego, że okazał się być bratem Federico. Arogancja na wstępie - to niby pociąga dziewczyny?
Droga dłużyła jej się niemiłosiernie, Diego był cichy, nie mówił nic, jej próby ciągnięcia rozmowy spełzły na niczym. Dlatego, kiedy tylko zobaczyła rezydencję Castillo poczuła ulgę.
- No to... dzięki - wydukała i trzasnęła drzwiami - niecelowo, oczywiście.
Włoch nie odjeżdżał, wlepił wzrok w drzwi, jakby na kogoś czekał. Złotowłosa minęła się na korytarzu z Violettą, ale wymieniły jedynie spojrzenia, nim Castillo wymachując włosami, wyszła na zewnątrz. Upewniwszy się, że nikt za nią nie idzie wsiadła do samochodu, wraz z Diego. Owszem, nikt za nią nie szedł, ale Ludmiła ze swojego okna widziała dokładnie całą sytuację. Myślała, że szatynka jest z nią szczera, stuprocentowo szczera, jak widać myliła się. Wybrała numer Federico, może on wie co jest grane?
- Już się stęskniłaś? - zapytał arogancko, ale w jego głosie, można było usłyszeć radość.
- Nie. Tak. Nie wiem, ale nie dzwonię w tej kwestii. Poznałam twojego brata.
- Ach, tak? Arogancki dupek, nie? - zakpił.
- Owszem, - przytaknęła - ale... on i Violetta są...
- Oni się nawet nie znają - przerwał jej krótko.
- No to jesteś w błędzie. Pojechali na Tenker Street 23, jedziemy?
- Zaraz będę - rzucił szorstko i nacisnął czerwoną słuchawkę.
Nie minęło półgodziny, a Federico już znajdował się pod jej domem. Zarzuciła szary płaszcz, włosy niedbale wsunęła pod czapkę i wyszła. German, jak zwykle siedział w swoim biurze, nie zauważył, że Violetta wyszła. Jej również zdawał się nie dostrzegać.
,,To ci dopiero ojciec! Wszyscy rodzice są tak pogrążeni w pracy, że nie zauważają swoich dzieci? A co ważniejsze... jej też tacy byli? - pomyślała, ale szybko wygnała tę myśl z głowy, nie chciała niepotrzebnie psuć sobie humoru.
Z gracją chwyciła klamkę od krwistoczerwonego BMW i otworzyła drzwi. Federico powitał ją uśmiechem. Tym zniewalającym uśmiechem, przy którym czuła się, jak żelatyna, nie zdolna do żadnego ruchu.
- Tenker Street 23? - upewnił się, a ona przytaknęła układając usta w coś, co miało przypominać uśmiech.
- To... Twój samochód? - zapytała głaszcząc skórę, którą było obite jej siedzenie.
- Rodziców. Ale tak, nikt nim nie jeździ poza mną, więc w sumie można go uznać za mój - powiedział beznamiętnym tonem, jak zawsze, gdy mówił o rodzicach.
- A czy... A rodzice, czy oni... - zaczęła, ale on jej przerwał niedelikatnym szturchnięciem w ramię. - Ała!
- Patrz. - wskazał na sylwetkę dwojga ludzi, którzy stali pod drzewem pełnym różowego kwiecia. Od razu rozpoznała, że są to Diego i Violetta. Stali, wtuleni w swoje ramiona. Chłopak głaskał jej włosy, albo policzek... Nie było widać dokładnie, ale gdyby podjechali bliżej narazili by się na zdradzenie.
- León... On... - zaczęła.
- Ją kocha. - dokończył - Tak, tak wiem.
- Co zrobimy? - zapytała, lecz nie to pytanie tkwiło w jej głowie. Raczej pytanie: Skąd on wie? Jak widać nie była jedyną osobą, przed którą León się otworzył. Trochę ją to zabolało. Ciekawe kto jeszcze wie? Cud, że sama Violetta nie wie. A może wie?
- Powiemy mu. - zarządził, ale Złotowłosa nie sądziła, by był to dobry pomysł. Przecież dokładnie nie widzieli co się tam dzieje, jakby podjechali bliżej... A poza tym León zażąda dowodów.
- Masz aparat? Nie zabrałem komórki w tym pośpiechu.
- Tak, Federico. Zawsze mam przy sobie aparat, na wszelki wypadek, gdybym zobaczyła, jak moja przyjaciółka obściskuje się z jakimś typkiem. Ale komórkę mam, tylko, że zdjęcia mogą wyjść niewyraźne. Podała mu urządzenie, a on szybkim ruchem je przejął i bez słowa wyjaśnienia wyszedł z samochodu. Zobaczyła, jak na czworaka kieruje się w stronę ,,podejrzanych'', chowając się za krzewami. Ludmiła miała jedynie nadzieję, że jakimś cudem nie zauważą tej lśniącej neonowej kurtki.
Nie zauważyli, bo już kilka minut później Federico był w samochodzie i pokazywał jej ,,dowody zbrodni''. Tu całus w policzek, tu objęcie, tu pocałunek w usta... Violetta ma chłopaka, o którym jej nie powiedziała, chociaż miały być ze sobą 100% szczere, widać wszystko czarno na białym. Zebrało jej się na płacz.
- Ej, księżniczko... - chwycił ją delikatnie za ramiona i spojrzał w oczy - Będzie dobrze. Jesteśmy w tym razem. Mnie też nic nie powiedzieli.
Skąd on wie, że przez to płaczę? - zdziwiła się, jednak nie odpowiedziała mu nic, tylko wtuliła się w niego i czując ten zapach zapomniała o całym otaczającym ją świecie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Heloł :)
Kolejny rozdział.
Ostatni rozdział?
Nie chcę już dalej ciągnąć tej historii, nie wiem o czym pisać, nie mam na nią czasu. A poza tym z każdym wpisem jest co raz mniej komentarzy.
Chce ktoś to w ogóle czytać? Nie mówię, że odchodzę z bloggera czy coś tylko... Sama nie wiem, czy ta historia ma jeszcze jakiś sens, czy należy ją dłużej ciągnąć.
Napiszcie mi co o tym sądzicie, proszę :)
Kocham ♥
#M.
- Już się stęskniłaś? - zapytał arogancko, ale w jego głosie, można było usłyszeć radość.
- Nie. Tak. Nie wiem, ale nie dzwonię w tej kwestii. Poznałam twojego brata.
- Ach, tak? Arogancki dupek, nie? - zakpił.
- Owszem, - przytaknęła - ale... on i Violetta są...
- Oni się nawet nie znają - przerwał jej krótko.
- No to jesteś w błędzie. Pojechali na Tenker Street 23, jedziemy?
- Zaraz będę - rzucił szorstko i nacisnął czerwoną słuchawkę.
Nie minęło półgodziny, a Federico już znajdował się pod jej domem. Zarzuciła szary płaszcz, włosy niedbale wsunęła pod czapkę i wyszła. German, jak zwykle siedział w swoim biurze, nie zauważył, że Violetta wyszła. Jej również zdawał się nie dostrzegać.
,,To ci dopiero ojciec! Wszyscy rodzice są tak pogrążeni w pracy, że nie zauważają swoich dzieci? A co ważniejsze... jej też tacy byli? - pomyślała, ale szybko wygnała tę myśl z głowy, nie chciała niepotrzebnie psuć sobie humoru.
Z gracją chwyciła klamkę od krwistoczerwonego BMW i otworzyła drzwi. Federico powitał ją uśmiechem. Tym zniewalającym uśmiechem, przy którym czuła się, jak żelatyna, nie zdolna do żadnego ruchu.
- Tenker Street 23? - upewnił się, a ona przytaknęła układając usta w coś, co miało przypominać uśmiech.
- To... Twój samochód? - zapytała głaszcząc skórę, którą było obite jej siedzenie.
- Rodziców. Ale tak, nikt nim nie jeździ poza mną, więc w sumie można go uznać za mój - powiedział beznamiętnym tonem, jak zawsze, gdy mówił o rodzicach.
- A czy... A rodzice, czy oni... - zaczęła, ale on jej przerwał niedelikatnym szturchnięciem w ramię. - Ała!
- Patrz. - wskazał na sylwetkę dwojga ludzi, którzy stali pod drzewem pełnym różowego kwiecia. Od razu rozpoznała, że są to Diego i Violetta. Stali, wtuleni w swoje ramiona. Chłopak głaskał jej włosy, albo policzek... Nie było widać dokładnie, ale gdyby podjechali bliżej narazili by się na zdradzenie.
- León... On... - zaczęła.
- Ją kocha. - dokończył - Tak, tak wiem.
- Co zrobimy? - zapytała, lecz nie to pytanie tkwiło w jej głowie. Raczej pytanie: Skąd on wie? Jak widać nie była jedyną osobą, przed którą León się otworzył. Trochę ją to zabolało. Ciekawe kto jeszcze wie? Cud, że sama Violetta nie wie. A może wie?
- Powiemy mu. - zarządził, ale Złotowłosa nie sądziła, by był to dobry pomysł. Przecież dokładnie nie widzieli co się tam dzieje, jakby podjechali bliżej... A poza tym León zażąda dowodów.
- Masz aparat? Nie zabrałem komórki w tym pośpiechu.
- Tak, Federico. Zawsze mam przy sobie aparat, na wszelki wypadek, gdybym zobaczyła, jak moja przyjaciółka obściskuje się z jakimś typkiem. Ale komórkę mam, tylko, że zdjęcia mogą wyjść niewyraźne. Podała mu urządzenie, a on szybkim ruchem je przejął i bez słowa wyjaśnienia wyszedł z samochodu. Zobaczyła, jak na czworaka kieruje się w stronę ,,podejrzanych'', chowając się za krzewami. Ludmiła miała jedynie nadzieję, że jakimś cudem nie zauważą tej lśniącej neonowej kurtki.
Nie zauważyli, bo już kilka minut później Federico był w samochodzie i pokazywał jej ,,dowody zbrodni''. Tu całus w policzek, tu objęcie, tu pocałunek w usta... Violetta ma chłopaka, o którym jej nie powiedziała, chociaż miały być ze sobą 100% szczere, widać wszystko czarno na białym. Zebrało jej się na płacz.
- Ej, księżniczko... - chwycił ją delikatnie za ramiona i spojrzał w oczy - Będzie dobrze. Jesteśmy w tym razem. Mnie też nic nie powiedzieli.
Skąd on wie, że przez to płaczę? - zdziwiła się, jednak nie odpowiedziała mu nic, tylko wtuliła się w niego i czując ten zapach zapomniała o całym otaczającym ją świecie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Heloł :)
Kolejny rozdział.
Ostatni rozdział?
Nie chcę już dalej ciągnąć tej historii, nie wiem o czym pisać, nie mam na nią czasu. A poza tym z każdym wpisem jest co raz mniej komentarzy.
Chce ktoś to w ogóle czytać? Nie mówię, że odchodzę z bloggera czy coś tylko... Sama nie wiem, czy ta historia ma jeszcze jakiś sens, czy należy ją dłużej ciągnąć.
Napiszcie mi co o tym sądzicie, proszę :)
Kocham ♥
#M.
Miejsce :D
OdpowiedzUsuńMijecse ♥
OdpowiedzUsuńWracam jutro
Cudo <3
OdpowiedzUsuńMaja kochanie,
OdpowiedzUsuńO nie nie, teraz nic nie kończysz, żadnej historii!
Amen. Rozumiesz? Jeśli ją skończysz, ja też, skończę opowiadanie, może to nie jest jakieś coś co Cię zachęci do pisania ale słuchaj dalej tzn. w zasadzie to czytaj. Jeśli skończysz to cudowne opowiadanie, obiecuje Ci, że nie dam Ci żyć, a to jest gorsze niż jakiekolwiek groźby także, weź sobie to do serca. Ty nic nie kończysz, ewentualnie możesz to kontynuuować dalej ^^. Tak, to mi zdecydowanie bardziej odpowiada.
Wiem, może szantaż nie jest najlepszym rozwiązaniem ale tutaj nie widze żadnego realnego rozwiązania, więc tak, szantażuje Cie!
Co do rozdziału, jak zawsze, idealny, przez chwile na początku myślałam, że zrobię Ci krzywdę, bo juz wydawało mi się, że stanie się to czego się tak obawiałam, a tu nagle takie bummmmm pstt, i brat Fedusia. Violetta, zdradza, normalne, wcale mnie to nie zdziwiło, z kwiatka na kwiatek,a Leoś moje biedactwo nie ma o niczym pojęcia. Lu i Federico jako para agentów? mrrr lubię bardzo, jestem ciekawa co tam dalej się będzie działo no i reakcja Leona na te zdjęcia, biedny, będzie cierpiał, niech sie Violka jebie z tymi swoim Diego!
Leoś zasługuję na lepszą :D. Tak, ale nie Lu, nie rób tego, nie ma mowy, nawet o tym nie myśl jasne!? :D
Ten komentarz miał być bardziej ogarnięty, muszę Cie zmartwić, zawsze będę pisać, że następny kom mój będzie bardziej normalny, ale tak się nigdy nie stanie, pamiętaj, to ważne, twoja psychika może być narażona ;c Wybacz, moja też już jest ;p
Reasumując podobało mi się bars, masz to dalej pisać bo wiesz co będzie i nie ma mowy, że dasz sobie spokój z tym bo jestem ciekawa co dalej będzie ! łip!
To do następnego pięknego rozdziału numer 8 <3
YO TE QUIERO WRR ;*;3
Maja.
Poważnie?!
OdpowiedzUsuńAkurat jak znalazłam tego bloga, chcesz go zakończyć? ._.
CHAMSKO. NIE POZWALAM CI.
Piszesz genialnie, każdy rozdział jest cudowny.
Chciałabym mieć taki talent, poważnie!
Pisz dalej, jestem ciekawa, co to będzie ^^
I mam jedną prośbę. Dopiero zaczynam blogować i czy mogłabyś mi napisać, czy się sprawdzam? Twój komentarz dużo by dla mnie znaczył. Po prostu jakbyś mogła to napisz mi, czy to ma sens, czy mam dobie odpuścić. Dziękuję ♥
http://zyli-dlugo-i-szczesliwe.blogspot.com/
Ja tu jeszcze dziś postaram się wrócić, ale od razu napiszę, żebyś widziała.
OdpowiedzUsuńNIGDZIE MI NIE UCIEKASZ, DALEJ MI TUTAJ KOCHANIE PISZESZ. <3