poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział czwarty: ,,Bo życie to największa zagadka''.


   Tej nocy Ludmiłę dopadła bezsenność. Nie mogąc usiedzieć w łóżku, przeniosła się na parapet. Otworzyła okno i spojrzała na gwiazdy. Noc była bezwietrzna, a jedyny dźwięk, jaki docierał do uszu blondynki to hukanie sowy.
Po kilkunastu minutach dziewczynę znudziło patrzenie w niebo. Co ciekawego jest w gwiazdach? Przecież nie potrafią rozmawiać, przy nich człowiek też czuje się samotny, opuszczony.
 Postanowiła obudzić Violettę, w końcu ta mówiła, że może na nią liczyć o każdej porze, więc dlaczego nie teraz? Po cichu weszła do pokoju brunetki i niedelikatnie szturchnęła dziewczynę w ramię. Castillo otworzyła buzię, żeby krzyknąć, ale blondynka szybkim ruchem zasłoniła jej usta ręką.
- Nie mogę zasnąć. Bezsenność. Masz jakieś tabletki? - zapytała, a jej twarz przybrała dziwny wyraz zmieszania z urazą. Violetta spojrzała na nią rozbawiona i wskazała na rękę przyjaciółki przykrywającą jej usta.
- A przepraszam! - Ferro szybkim ruchem oderwał rękę od buzi Vilu.
- Nie, nie mam, ale nie musimy spać. Chodźmy do klubu. - odpowiedziała, a widząc zdziwienie na twarzy jasnowłosej dodała -  Jestem Violetta Castillo, uważasz, że mi nie wolno?
Ferro wolno pokiwała głową na wznak, że tak.
- No i masz rację. Ale i tak nikt się nie zainteresuje naszym zniknięciem - wstała z łóżka i podeszła do szafy. - To co zakładamy? Ja może... o tą! Jest okay? 
Ludmiła pełna uznania spojrzała na przyjaciółkę i podeszła wybrać swoją kreację.

***
   Dziewczyny wymknęły się tylnym wyjściem, budząc przy tym jedynie Leóna, który zaledwie parsknął na ich widok. Klub, który małolaty obrały za cel znajdował się tylko trzy przecznice od rezydencji Castillo, więc już pół godziny później znajdowały się na miejscu. Lokal nie był zbyt wystawny, wręcz przeciwnie. Graffiti na ścianach, wielkie 'goryle' przy drzwiach wejściowych. Zwyczajna argentyńska knajpa.
Do środka przyjaciółkom nie udało się przemknąć nie zauważonym, ale wystarczyło, aby Violetta się przedstawiła, żeby wpuścili je do środka niczym królowe. Mało brakowało, by nie zaczęli czyścić im butów.
Ludmiła nigdy wcześniej nie widziała tak wielu ludzi zebranych w jednym miejscu. Tańczyli, pili, śmiali się. To wszystko wydało jej się jak z bajki, której jeszcze nie miała szansy ani razu przeżyć.
- Chcesz drinka? - zaproponowała brunetka.
- E... - zawahała się - wiesz, tak, raz się żyje, chcę.
- To poczekaj tu - nakazała Castillo, po czym szybko i zgrabnie podążyła za kelnerem. Ludmiła nie miała zamiaru wysłuchać jej polecenia. Zwłaszcza, że potrzebowała skorzystań z toalety. Dostrzegła mały napis ,,WC'' z graffiti kilka metrów dalej, dlatego postanowiła szybko skoczyć załatwić potrzebę.
   Łazienka była strasznie zapuszczona, plama na plamie, grzyb na grzybie. Zapukała do jednej z kabin, na co odpowiedziała jej cisza, toteż uznała, że łazienka jest wolna i zdecydowała się wejść. Uchyliła drzwi, po czym krzyknęła. W kabinie stał chłopak i chyba miał zamiar załatwić swoją potrzebę ze słuchawkami na uszach, najwyraźniej nie słyszał jej pukania, bo odwrócił się dopiero kiedy krzyknęła. Ale popełnił błąd, odwrócił się, na co odpowiedział mu jednoczesny pisk i krzyk przerażenia. 
- O cholera - zaklął chłopak, a następnie prędko założył bokserki, potem spodnie. Ludmiła zakryła oczy i stała tak wyczekując jego znaku, że może już patrzeć. 
- Już, odsłoń te piękne oczęta- powiedział słysząc po akcencie - Włoch.
- To damska toaleta - wybełkotała.
- Wiem - zaśmiał się - i jest o wiele czystsza od męskiej. 
- Kretyn, wystraszyłeś mnie na śmierć! - krzyknęła.
- Po pierwsze nie kretyn, a Federico, po drugie jeszcze żyjesz, więc raczej nie na śmierć - pokazał rząd białych zębów i wyszedł z toalety. 
   Po tym zdarzeniu Ludmile odwidziało się korzystanie z toalety, bała się, że trochę popuściła widząc Federico. Szybkim krokiem wróciła do miejsca, w którym miała czekać na Violettę i zaczęła bawić się włosami udając znudzoną. Mijały minuty, a Violetta nie nadchodziła. Ludmiłę ogarnął lęk. ,,A jeśli coś jej się stało?'', pomyślała i skierowała swoje kroki w stronę baru.
- Coś pani podać? - zapytał ciemnooki, najwidoczniej kelner.
- Nie, dziękuję. - odpowiedziała. - Widział pan może moją przyjaciółkę? Ładna, brunetka.
- Dużo jest tu ładnych brunetek - prychnął.
- Violetta Castillo, mówi to panu coś?
- Aaa, tak! - potwierdził. - Była tu, ale przyszedł po nią jakiś chłopak... Fed.. Federico, tak.
Zbyt wiele się nie dowiedziałam, pomyślała, i obrała na cel toaletę. Skoro chłopak tak lubi w niej przebywać to może i teraz tam jest. Już chwyciła za klamkę kiedy usłyszała śmiech - chyba Violetty. Podążyła za dźwiękiem i trafiła do dużej sali, na kanapie siedziała Violetta, obok niej Federico oraz dwóch innych nieznanych jej chłopaków i jedna dziewczyna.
- Lu! - przyjaciółka próbowała zapanować nad śmiechem - Gdzie ty się włóczysz, co?
- Skąd znasz... go? - wskazała palcem na Włocha, który wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- Federico? Aaa, - znowu wybuchnęła śmiechem. - To mój przyjaciel! Chyba nie muszę was sobie przedstawiać?
Wtedy fala śmiechu przeszła przez wszystkich, którzy znajdowali się w pomieszczeniu. Nawet kąciki ust Ludmiły lekko uniosły się ku górze. Odwróciła się z zamiarem opuszczenia sali, kiedy ktoś złapał ją za rękę.
- Ej - warknęła.
- Musimy pogadać, chodź - zarządził i zaprowadził dziewczynę na poddasze, nie puszczając jej ręki ani na sekundę.
- Czego chcesz?
- Wiem, że nasza znajomość nie zaczęła się zbyt przyjemnie. Ludmiła, zrozum, że nie chcę abyś miała o mnie złe zdanie. Od pierwszego wejrzenia mi się spodobałaś. Chciałbym cię bliżej poznać.
Ferro nie spodziewała się, że po kilku wypowiedzianych przez niego słowach, cała niechęć może prysnąć, jak czar.
- Ludmiła Ferro - podała mu rękę, a on złożył na niej delikatny pocałunek. Złotowłosą przeszedł dreszcz.
- Federico Pasquarelli.
- Jesteś Włochem, prawda? - zagadnęła siląc się na obojętny ton.
- To zależy... Włosi są w twoim typie? - uśmiechnął się, a Ludmile zrobiło się słabo.
- Może - mruknęła, po czym uciekła z poddasza.
   Chłopak próbował ją dogonić, ale ona była szybsza. Z impetem wybiegła z klubu i zatrzymała się przecznicę od domu Castillo. Dopiero kiedy zaczerpnęła tchu zorientowała się jak idiotycznie musiała wyglądać jej ucieczka. Sama nie wiedziała dlaczego właściwie to zrobiła. W jednej chwili Federico był dla niej zerem, a w drugiej... aniołem, ideałem? Nie znała go, ale miała wrażenie, że umie czytać z jego spojrzenia. Kiedy tylko zatracała się w jego oczach czuła się bezpieczna, czuła się... dobrze.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Eloszka, kochani ♥
Tak oto prezentuje się czwóreczka.
Mój styl pisania jest taki prosty, nie wiem jak nad tym pracować. Ale dobra, ominę dzisiaj część z narzekaniem, bo ciekawa jestem Waszych reakcji.
Wszyscy spodziewali się Leómili, prawda? A tu proszę... Szczerze powiedziawszy jeszcze nie wybrałam, w który parring idę ;>

Trzymajcie się ciepło ♥
~ M. ♥


niedziela, 27 lipca 2014

Liebster Award

Kochani! ♥
Dzisiaj nie przychodzę do Was z rozdziałem (ale pojawi się on już jutro, jeśli tylko chcecie). Dzisiaj przychodzę do Was, ponieważ zostałam nominowana do LBA [Liebster Award].
Nominacja od Oli +Aleks Sandra  z bloga milosc-czyni-nas-klamcami.blogspot.com

Czym jest LBA?
,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę''. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc dalej możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.''



Odpowiedzi na pytania:
1. Dlaczego postanowiłaś założyć bloga?
- W sumie to wyszło spontanicznie, przyjaciółka zakładała bloga, więc ja też postanowiłam. Maja ściągara :3

2. Co cenisz sobie najbardziej w ludziach?
 - Szczerość.

3. Najbardziej znienawidzona postać z książek/filmów?
- Chyba najbardziej nienawidzę Gale'a z IŚ [Igrzyska Śmierci]. Nie tylko dlatego, że zabił Prim, głównie dlatego, że wchrzaniał mi się w Peetniss. O, i jeszcze nienawidzę wszystkich, którzy zakłócali piękny związek Jace'a i Clary [Dary Anioła].

4. Co wyprowadza cię z równowagi?
- Czasami z równowagi może wytrącić mnie nawet błahostka, więc... Różnie.

5.Trzy słowa opisujące Twój charakter?
Zazdrośnica. Uczuciowa. Przewrażliwiona xD

6. Jakie jest twoje największe marzenie? Uważasz, że kiedyś je spełnisz?
Mam wiele marzeń, wybrać jedno? Ciężko. Zamieszkać w Hiszpanii/we Włoszech, nauczyć się tych języków, mieć zawód, w którym będę czuła się spełniona, znaleźć swoją pasję. Tak, uważam, że któreś z tych spełnię na pewno.

7. Uważasz, że mogłabyś się rozstać z pisaniem? Dlaczego?
Nie jest to moją pasją. Lubię popisać od czasu do czasu, nagryzmolić coś. Ale nigdy nie myślałam o tym, żeby zostać pisarką na poważnie. Dlaczego? Bo nie umiem pisać, a to co stworzę nigdy mi się nie podoba. Dlatego myślę, że mogłabym się rozstać z pisaniem.

8. Co byś chciała w sobie zmienić? A co ci się podoba?
- Chodzi o wygląd wewnętrzny, tak? Nie będę pisać o zewnętrznym, bo to zwykłe użalanie się typowej nastolatki ;>
Chciałabym być mniej leniwa, tak. O, i bardziej opanowana.

9. Największe uzależnienie?
- Muzyka. Internet.

10. Dowiadujesz się, że masz ostatnie trzy dni życia. Co robisz?
- Coś czego nie odważyłam się zrobić wcześniej.

11. Co najbardziej podoba ci się w twoim blogu?
- Szablon?

Moje pytania:
1. Czy przy pisaniu towarzyszą ci jakieś emocje?
2. Co jest twoją inspiracją?
3. Od jak dawna piszesz?
4. Co sprawia, że się uśmiechasz?
5. Ulubiona postać filmowa/książkowa/serialowa? Za co ją lubisz?
6. Co robisz, gdy się nudzisz?
7. Ulubiony cytat?
9. Kim chciałabyś być w przyszłości? Dlaczego akurat tym?
10. Masz jakieś fobie?
11. Masz jakąś pasję?

Moje nominacje:
http://fedemila-nowa-historia.blogspot.com/
http://only-you-know-my-heart-by-heart.blogspot.com/
http://leon-y-violetta-amor.blogspot.com/
http://i-die-without-you.blogspot.com/
http://nueva-historia-de-amor.blogspot.com/
http://pasion-amor-lagrimas.blogspot.com/
http://violetta-about-italians.blogspot.com/
http://claryisebastianmorgenstern.blogspot.com/

To tyle. Nie są to wszystkie blogi, które czytam, lecz te, które nie mają ogromnej liczby wyświetleń.

Buziaki :*
~ M.


wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział trzeci: ,,Potrzebujemy czegoś, w co byśmy wierzyli.''







   Ferro obudził nachalny stukot w otwór okienny. Kto śmie przerywać jej piękny sen?! Sen o zniknięciu z tego świata...
Niechętnie opuściła ciepłe łóżko i wstała do okna. Stanęła jak wryta kiedy zobaczyła kto miał czelność wyrwać ją ze snu.
- Violetta - krzyknęła po czym szybko zakryła usta. Przecież mógł ją ktoś usłyszeć, a nie chciała narażać brunetki na gniew panny Chramps.
- Tak, Violetta, Violetta, a teraz przymknij się, bo stąd nie wyjdziesz. - Ludmiła na te słowa skrzywiła się nieco,  ale momentalnie zaczęła się śmiać:
- Zmartwychwstałaś!
- No, jeżeli wejście do helikoptera i wyjście z niego ma być zmartwychwstaniem to tak, tak zmartwychwstałam - szatynka przewróciła znużona oczami.
- Helikoptera? - Ludmiła osłupiała.
- Helikoptera, później ci to wytłumaczę. Zbieraj się, idziemy z tego koszmarnego miejsca, ono przyprawia mnie o mdłości - machnęła ręką w kierunku pokoju.

   Ludmiła w pomieszczeniu, w którym się obecnie znajdowała nie miała swoich rzeczy,  a żeby przejść do swojego pokoju musiałaby przechodzić obok pokoju Chramps, a wolała nie ryzykować. Ale żal jej się zrobiło z myślą o zostawieniu starych fotografii, gdyż tylko dzięki nim pamiętała jak wyglądają jej rodzice. Jak wygląda też część jej.
 Wyskoczyły przez okno, cóż łatwo poszło - pomyślała blondynka. Zdecydowanie za łatwo.
 
Ferro znajdowała się teraz poza sierocińcem. Pierwszy raz od ośmiu lat. Teraz wszystko wydało jej się inne, niż pamiętała. Trawa była bardziej zielona, kwiaty miały intensywniejszy zapach, a wiatr, który kiedyś dawał uczucie ulgi, w tym momencie szczypał jej skórę. Wolność. Nareszcie wolność.
- Em.. -  zaczęła blondynka kiedy znajdowały się już w dość dalekiej odległości od sierocińca - Violu, ty nie straciłaś rodziców, prawda?
Oczy Castillo nagle przesiąknęły łzami.
- Straciłam. Mamę - odpowiedziała cicho.
Ludmiła wydała z siebie zduszony okrzyk po czym dodała:
- Przykro mi - wyznała prawie szeptem.
- Nie musi. Teraz już wiesz skąd miałam helikopter. Mój ojciec żyje, nie wiem jak te kobiety mogły o tym nie wiedzieć. Gdzieś to zapisują, nie? A zresztą nieważne, chodź szybciej, musimy zdążyć przed świtem. - Violetta lekkim ruchem ręki pogoniła zdezorientowaną siedemnastolatkę.
,,Gdzie zdążyć?'' - pomyślała Ludmiła, ale nie ukazała tej myśli światu, w gruncie rzeczy było jej obojętne gdzie pójdzie - byle z dala od sierocińca.

  Po dwudziestu kilometrach ich chód stawał się coraz bardziej mozolny, zimy wiatr przeszywał ich ciała tym samym sprawiając, że dziewczyny po kilkunastu metrach dalej nie miały już siły.
- Nie możesz wezwać taksówki czy coś? - zapytała Ferro drżąc z zimna.
- Mogłabym, al... - przerwała gwałtownie kiedy zobaczyła, że w ich stronę zmierza ktoś obcy.
Nieznajomy szedł w ich stronę coraz szybciej, chwiejnym krokiem, mamrocząc coś pod nosem. Kiedy doszedł już dostatecznie blisko, żeby dziewczyny zobaczyły jego twarz,  przewrócił się i z hukiem upadł na ziemię. Ludmiła i Violetta wymieniły spojrzenia, a następnie w tym samym czasie dały krok w stronę przywłoka.
 Chłopak wyglądał na najwięcej osiemnaście lat, oczy miał podkrążone, a z ust cuchnęło alkoholem. Był brudny, włosy miał tłuste i rozmierzwione, a na czole widniał pieprzyk.
- Arab - szepnęła złotowłosa. - Słyszałam o nich.
- Nie - warknęła szatynka. - To nie Arab.
Zanim Ludmiła zdążyła zadać kolejne pytanie przechodzień się ocknął.
- Ahajnaja - wymamrotał.
- Tomas, idioto - Castillo przykucnęła i  uderzyła chłopaka w policzek.
- O, Viooluuniaaa - przeciągnął samogłoski, a szatynkę przeszły dreszcze. - Co ty na to, żebyś wzięła mnie...
- Zamknij się, cymbale. Znowu chlałeś. Znowu. Nie zabiorę cię do domu, zapomnij, możesz zgnić sobie wśród swojego martini - warknęła wkurzona.
Zanim chłopak zdążył wydać jakiś dźwięk Violetta chwyciła blondynkę za rękę i ruszyła dalej nie oglądając się za siebie. Od spotkania Tomasa Viola nie odezwała się ani słowem do towarzyszki. Ludmile nie dawało spokoju pytanie kim był ten chłopak, więc po długich namysłach postanowiła zapytać o to przyjaciółkę.
- To był... - głośno przełknęła ślinę - mój były.
- A gdzie właściwie idziemy? - zapytała czym prędzej, aby zmienić temat.
- Do mnie do domu - wyjaśniła.
- Twój tata wie, że ja...
- Jakby go cokolwiek obchodziło - parsknęła brunetka. - Moja niania wie, wystarczy.

***

   Rezydencja rodziny Castillo mieściła się na przedmieściach Buenos Aires. Trudno było jej nie zauważyć, gdyż była to ogromna willa mająca pięć pięter i czerwony lśniący dach, na którym roiło się od różnego rodzaju pojazdów. Ludmiła widząc to miejsce wydała okrzyk zachwytu z nutką przerażenia. Dziewczyny przedostały się na teren rezydencji przeskakując przed płot, aby nie robić niepotrzebnego zamieszania. Mieszkanie było równie zjawiskowe jak na zewnątrz. Już od progów Ludmiła została kilkanaście razy wycałowana i wy-przytulana. To była miła odmiana widząc, że ktoś się cieszy na jej widok.
Przy rodzinnym obiedzie poznała resztę krewnych Violetty - nianię Olgitę, ojca Germana, ciotkę Angeles i brata Leóna. Wszyscy prócz Leóna od razu podbili jej serce. Olga za to ciepło i dobroć, która od niej emanowała, German za anielski spokój i skupienie, Angie za troskę i wrażliwość, którą przekazała jej poprzez piosenkę, a León? Rozpieszczony, arogancki bogaty dzieciak. Nikt więcej.

Od nienawiści do miłości też jest tylko jeden krok...


--------------------------------------------------------------------------------------------

Hejeczka, kochani ♥
Dzisiaj przychodzę do Was z takim czymś. Nie jest to dobre, a do tego strasznie krótkie, próbowałam coś z tym zrobić, ale z racji tego, że mam już napisane kilka rozdziałów do przodu - nic więcej nie dało się zrobić.

A tak poza tym mam wrażenie, że jak udostępniam rozdział to automatycznie staje się on beznadziejny, ma tak ktoś? Że wcześniej jest do zniesienia, a po udostępnieniu... Dobra, nie zanudzam xD

Trzymajcie się! ♥
~ M. ♥

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział drugi: ''Do nicze­go nie przy­wiązuj się ser­cem tak moc­no, żeby stra­ta tej rzeczy uczy­niła cię niepocieszonym.''


Tak silna, a jednocześnie słaba,
Tak wielka, choć w rzeczywistości mała,

Tak odważna, aczkolwiek strach aż ból jej sprawia,
Tyle ma do powiedzenia ale milczy,
Tyle ma do dodania, że aż dusza krzyczy,

Potwornie tęskni, z tęsknoty łka,

Doskonale wie za kim i że nic już nie zdziała,

Bo ożywić kogoś kto umarł już dawno
To jak rozmowa z Bogiem patrząc na jego ciało.