Tej nocy Ludmiłę dopadła bezsenność. Nie mogąc usiedzieć w łóżku, przeniosła się na parapet. Otworzyła okno i spojrzała na gwiazdy. Noc była bezwietrzna, a jedyny dźwięk, jaki docierał do uszu blondynki to hukanie sowy.
Po kilkunastu minutach dziewczynę znudziło patrzenie w niebo. Co ciekawego jest w gwiazdach? Przecież nie potrafią rozmawiać, przy nich człowiek też czuje się samotny, opuszczony.
Postanowiła obudzić Violettę, w końcu ta mówiła, że może na nią liczyć o każdej porze, więc dlaczego nie teraz? Po cichu weszła do pokoju brunetki i niedelikatnie szturchnęła dziewczynę w ramię. Castillo otworzyła buzię, żeby krzyknąć, ale blondynka szybkim ruchem zasłoniła jej usta ręką.
Po kilkunastu minutach dziewczynę znudziło patrzenie w niebo. Co ciekawego jest w gwiazdach? Przecież nie potrafią rozmawiać, przy nich człowiek też czuje się samotny, opuszczony.
Postanowiła obudzić Violettę, w końcu ta mówiła, że może na nią liczyć o każdej porze, więc dlaczego nie teraz? Po cichu weszła do pokoju brunetki i niedelikatnie szturchnęła dziewczynę w ramię. Castillo otworzyła buzię, żeby krzyknąć, ale blondynka szybkim ruchem zasłoniła jej usta ręką.
- Nie mogę zasnąć. Bezsenność. Masz jakieś tabletki? - zapytała, a jej twarz przybrała dziwny wyraz zmieszania z urazą. Violetta spojrzała na nią rozbawiona i wskazała na rękę przyjaciółki przykrywającą jej usta.
- A przepraszam! - Ferro szybkim ruchem oderwał rękę od buzi Vilu.
- Nie, nie mam, ale nie musimy spać. Chodźmy do klubu. - odpowiedziała, a widząc zdziwienie na twarzy jasnowłosej dodała - Jestem Violetta Castillo, uważasz, że mi nie wolno?
Ferro wolno pokiwała głową na wznak, że tak.
- No i masz rację. Ale i tak nikt się nie zainteresuje naszym zniknięciem - wstała z łóżka i podeszła do szafy. - To co zakładamy? Ja może... o tą! Jest okay?
- No i masz rację. Ale i tak nikt się nie zainteresuje naszym zniknięciem - wstała z łóżka i podeszła do szafy. - To co zakładamy? Ja może... o tą! Jest okay?
Ludmiła pełna uznania spojrzała na przyjaciółkę i podeszła wybrać swoją kreację.
***
Dziewczyny wymknęły się tylnym wyjściem, budząc przy tym jedynie Leóna, który zaledwie parsknął na ich widok. Klub, który małolaty obrały za cel znajdował się tylko trzy przecznice od rezydencji Castillo, więc już pół godziny później znajdowały się na miejscu. Lokal nie był zbyt wystawny, wręcz przeciwnie. Graffiti na ścianach, wielkie 'goryle' przy drzwiach wejściowych. Zwyczajna argentyńska knajpa.
Do środka przyjaciółkom nie udało się przemknąć nie zauważonym, ale wystarczyło, aby Violetta się przedstawiła, żeby wpuścili je do środka niczym królowe. Mało brakowało, by nie zaczęli czyścić im butów.
Ludmiła nigdy wcześniej nie widziała tak wielu ludzi zebranych w jednym miejscu. Tańczyli, pili, śmiali się. To wszystko wydało jej się jak z bajki, której jeszcze nie miała szansy ani razu przeżyć.
Do środka przyjaciółkom nie udało się przemknąć nie zauważonym, ale wystarczyło, aby Violetta się przedstawiła, żeby wpuścili je do środka niczym królowe. Mało brakowało, by nie zaczęli czyścić im butów.
Ludmiła nigdy wcześniej nie widziała tak wielu ludzi zebranych w jednym miejscu. Tańczyli, pili, śmiali się. To wszystko wydało jej się jak z bajki, której jeszcze nie miała szansy ani razu przeżyć.
- Chcesz drinka? - zaproponowała brunetka.
- E... - zawahała się - wiesz, tak, raz się żyje, chcę.
- To poczekaj tu - nakazała Castillo, po czym szybko i zgrabnie podążyła za kelnerem. Ludmiła nie miała zamiaru wysłuchać jej polecenia. Zwłaszcza, że potrzebowała skorzystań z toalety. Dostrzegła mały napis ,,WC'' z graffiti kilka metrów dalej, dlatego postanowiła szybko skoczyć załatwić potrzebę.
Łazienka była strasznie zapuszczona, plama na plamie, grzyb na grzybie. Zapukała do jednej z kabin, na co odpowiedziała jej cisza, toteż uznała, że łazienka jest wolna i zdecydowała się wejść. Uchyliła drzwi, po czym krzyknęła. W kabinie stał chłopak i chyba miał zamiar załatwić swoją potrzebę ze słuchawkami na uszach, najwyraźniej nie słyszał jej pukania, bo odwrócił się dopiero kiedy krzyknęła. Ale popełnił błąd, odwrócił się, na co odpowiedział mu jednoczesny pisk i krzyk przerażenia.
Łazienka była strasznie zapuszczona, plama na plamie, grzyb na grzybie. Zapukała do jednej z kabin, na co odpowiedziała jej cisza, toteż uznała, że łazienka jest wolna i zdecydowała się wejść. Uchyliła drzwi, po czym krzyknęła. W kabinie stał chłopak i chyba miał zamiar załatwić swoją potrzebę ze słuchawkami na uszach, najwyraźniej nie słyszał jej pukania, bo odwrócił się dopiero kiedy krzyknęła. Ale popełnił błąd, odwrócił się, na co odpowiedział mu jednoczesny pisk i krzyk przerażenia.
- O cholera - zaklął chłopak, a następnie prędko założył bokserki, potem spodnie. Ludmiła zakryła oczy i stała tak wyczekując jego znaku, że może już patrzeć.
- Już, odsłoń te piękne oczęta- powiedział słysząc po akcencie - Włoch.
- To damska toaleta - wybełkotała.
- Wiem - zaśmiał się - i jest o wiele czystsza od męskiej.
- Kretyn, wystraszyłeś mnie na śmierć! - krzyknęła.
- Po pierwsze nie kretyn, a Federico, po drugie jeszcze żyjesz, więc raczej nie na śmierć - pokazał rząd białych zębów i wyszedł z toalety.
Po tym zdarzeniu Ludmile odwidziało się korzystanie z toalety, bała się, że trochę popuściła widząc Federico. Szybkim krokiem wróciła do miejsca, w którym miała czekać na Violettę i zaczęła bawić się włosami udając znudzoną. Mijały minuty, a Violetta nie nadchodziła. Ludmiłę ogarnął lęk. ,,A jeśli coś jej się stało?'', pomyślała i skierowała swoje kroki w stronę baru.
- Coś pani podać? - zapytał ciemnooki, najwidoczniej kelner.
- Nie, dziękuję. - odpowiedziała. - Widział pan może moją przyjaciółkę? Ładna, brunetka.
- Dużo jest tu ładnych brunetek - prychnął.
- Violetta Castillo, mówi to panu coś?
- Aaa, tak! - potwierdził. - Była tu, ale przyszedł po nią jakiś chłopak... Fed.. Federico, tak.
Zbyt wiele się nie dowiedziałam, pomyślała, i obrała na cel toaletę. Skoro chłopak tak lubi w niej przebywać to może i teraz tam jest. Już chwyciła za klamkę kiedy usłyszała śmiech - chyba Violetty. Podążyła za dźwiękiem i trafiła do dużej sali, na kanapie siedziała Violetta, obok niej Federico oraz dwóch innych nieznanych jej chłopaków i jedna dziewczyna.
- Lu! - przyjaciółka próbowała zapanować nad śmiechem - Gdzie ty się włóczysz, co?
- Skąd znasz... go? - wskazała palcem na Włocha, który wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- Federico? Aaa, - znowu wybuchnęła śmiechem. - To mój przyjaciel! Chyba nie muszę was sobie przedstawiać?
Wtedy fala śmiechu przeszła przez wszystkich, którzy znajdowali się w pomieszczeniu. Nawet kąciki ust Ludmiły lekko uniosły się ku górze. Odwróciła się z zamiarem opuszczenia sali, kiedy ktoś złapał ją za rękę.
- Ej - warknęła.
- Musimy pogadać, chodź - zarządził i zaprowadził dziewczynę na poddasze, nie puszczając jej ręki ani na sekundę.
- Czego chcesz?
- Wiem, że nasza znajomość nie zaczęła się zbyt przyjemnie. Ludmiła, zrozum, że nie chcę abyś miała o mnie złe zdanie. Od pierwszego wejrzenia mi się spodobałaś. Chciałbym cię bliżej poznać.
Ferro nie spodziewała się, że po kilku wypowiedzianych przez niego słowach, cała niechęć może prysnąć, jak czar.
- Ludmiła Ferro - podała mu rękę, a on złożył na niej delikatny pocałunek. Złotowłosą przeszedł dreszcz.
- Federico Pasquarelli.
- Jesteś Włochem, prawda? - zagadnęła siląc się na obojętny ton.
- To zależy... Włosi są w twoim typie? - uśmiechnął się, a Ludmile zrobiło się słabo.
- Może - mruknęła, po czym uciekła z poddasza.
Chłopak próbował ją dogonić, ale ona była szybsza. Z impetem wybiegła z klubu i zatrzymała się przecznicę od domu Castillo. Dopiero kiedy zaczerpnęła tchu zorientowała się jak idiotycznie musiała wyglądać jej ucieczka. Sama nie wiedziała dlaczego właściwie to zrobiła. W jednej chwili Federico był dla niej zerem, a w drugiej... aniołem, ideałem? Nie znała go, ale miała wrażenie, że umie czytać z jego spojrzenia. Kiedy tylko zatracała się w jego oczach czuła się bezpieczna, czuła się... dobrze.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Eloszka, kochani ♥
Tak oto prezentuje się czwóreczka.
Mój styl pisania jest taki prosty, nie wiem jak nad tym pracować. Ale dobra, ominę dzisiaj część z narzekaniem, bo ciekawa jestem Waszych reakcji.
Wszyscy spodziewali się Leómili, prawda? A tu proszę... Szczerze powiedziawszy jeszcze nie wybrałam, w który parring idę ;>
Trzymajcie się ciepło ♥
~ M. ♥
- Coś pani podać? - zapytał ciemnooki, najwidoczniej kelner.
- Nie, dziękuję. - odpowiedziała. - Widział pan może moją przyjaciółkę? Ładna, brunetka.
- Dużo jest tu ładnych brunetek - prychnął.
- Violetta Castillo, mówi to panu coś?
- Aaa, tak! - potwierdził. - Była tu, ale przyszedł po nią jakiś chłopak... Fed.. Federico, tak.
Zbyt wiele się nie dowiedziałam, pomyślała, i obrała na cel toaletę. Skoro chłopak tak lubi w niej przebywać to może i teraz tam jest. Już chwyciła za klamkę kiedy usłyszała śmiech - chyba Violetty. Podążyła za dźwiękiem i trafiła do dużej sali, na kanapie siedziała Violetta, obok niej Federico oraz dwóch innych nieznanych jej chłopaków i jedna dziewczyna.
- Lu! - przyjaciółka próbowała zapanować nad śmiechem - Gdzie ty się włóczysz, co?
- Skąd znasz... go? - wskazała palcem na Włocha, który wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- Federico? Aaa, - znowu wybuchnęła śmiechem. - To mój przyjaciel! Chyba nie muszę was sobie przedstawiać?
Wtedy fala śmiechu przeszła przez wszystkich, którzy znajdowali się w pomieszczeniu. Nawet kąciki ust Ludmiły lekko uniosły się ku górze. Odwróciła się z zamiarem opuszczenia sali, kiedy ktoś złapał ją za rękę.
- Ej - warknęła.
- Musimy pogadać, chodź - zarządził i zaprowadził dziewczynę na poddasze, nie puszczając jej ręki ani na sekundę.
- Czego chcesz?
- Wiem, że nasza znajomość nie zaczęła się zbyt przyjemnie. Ludmiła, zrozum, że nie chcę abyś miała o mnie złe zdanie. Od pierwszego wejrzenia mi się spodobałaś. Chciałbym cię bliżej poznać.
Ferro nie spodziewała się, że po kilku wypowiedzianych przez niego słowach, cała niechęć może prysnąć, jak czar.
- Ludmiła Ferro - podała mu rękę, a on złożył na niej delikatny pocałunek. Złotowłosą przeszedł dreszcz.
- Federico Pasquarelli.
- Jesteś Włochem, prawda? - zagadnęła siląc się na obojętny ton.
- To zależy... Włosi są w twoim typie? - uśmiechnął się, a Ludmile zrobiło się słabo.
- Może - mruknęła, po czym uciekła z poddasza.
Chłopak próbował ją dogonić, ale ona była szybsza. Z impetem wybiegła z klubu i zatrzymała się przecznicę od domu Castillo. Dopiero kiedy zaczerpnęła tchu zorientowała się jak idiotycznie musiała wyglądać jej ucieczka. Sama nie wiedziała dlaczego właściwie to zrobiła. W jednej chwili Federico był dla niej zerem, a w drugiej... aniołem, ideałem? Nie znała go, ale miała wrażenie, że umie czytać z jego spojrzenia. Kiedy tylko zatracała się w jego oczach czuła się bezpieczna, czuła się... dobrze.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Eloszka, kochani ♥
Tak oto prezentuje się czwóreczka.
Mój styl pisania jest taki prosty, nie wiem jak nad tym pracować. Ale dobra, ominę dzisiaj część z narzekaniem, bo ciekawa jestem Waszych reakcji.
Wszyscy spodziewali się Leómili, prawda? A tu proszę... Szczerze powiedziawszy jeszcze nie wybrałam, w który parring idę ;>
Trzymajcie się ciepło ♥
~ M. ♥